W miniony weekend pięciu naszych reprezentantów (Dominik Górny, Michał Marszałek, Michał Bogdan, Witali Bułatow i Kamil Michalak) wzięło udział w Hungarian Open 2016, mistrzostwach u naszych węgierskich przyjaciół. Podczas trzech turniejowych dni zawodnicy mogli wziąć udział we wszystkich oficjalnych konkurencjach, co pozytywnie zauważył Witali, a do tego odbyły się jeszcze dwie konkurencje nieoficjalne - speedscrambling i sytuacje, gdzie „za najlepszy czas można było wygrać czekoladę :) ” - dodaje nasz zawodnik. Zawody odbyły w galerii, ale z oddzielną salą, i jak się okazało tym razem nie było problemu z posiłkami ze względu na sporą liczbę restauracji w okolicy. Jednak dostosowanie sali do liczby uczestników okazało się największym minusem, o czym szerzej opowiedzą sami nasi speedcuberzy w dalszej części materiału. Na początek kilka słów o wynikach naszych chłopaków, którzy zanotowali naprawdę dobry występ.
Michał Marszałek, który przez trzy rundy znajdował się tuż za podium, w finale zaatakował czołówkę i zajął drugie miejsce ze średnią 9.47 s. - wyrównanym rekordem życiowym. Do tego dołożył również srebro w układaniu kostki jedną ręką, gdzie uzyskał wynik 15.40 s.
Najwięcej krążków zdobył czołowy blinder w składzie - Witali Bułatow. Złoto udało mu się wywalczyć w multiblindzie - 25/26 (56:14 ) oraz w układaniu z zamkniętymi oczami 4x4x4 - 4:33.40. Dołożył do tego dwa srebra - w klasycznym blindzie (46.37 s.) oraz w układaniu z zamkniętymi oczami 5x5x5 (10:45.00 -PB). Nowym bestem może się pochwalić również Kamil Michalak, który w multiblindzie uplasował się tuż za podium, z wynikiem 7/9 (48:09). Michał Bogdan wywalczył dobre piąte miejsca w klasycznym blindzie (1:24.78) i 3x3x3 OH (19.68 s.) oraz szóstą lokatę w multiblindzie (6/8 45:40). Bardzo dobry występ ma za sobą Dominik Górny, który wywalczył swój pierwszy w życiu złoty medal. W konkurencji pyraminx pokonał rywali średnią 3.48 s. - nowym bestem.
To w kwestii wyników. A jak ocenili zawody nasi uczestnicy? Zasadniczo bardzo dobrze, zwłaszcza dobry klimat na zawodach. „Organizacja stała na wysokim poziomie. Bardzo spodobało mi się rozwiązanie mieszczaczy, które na wielu zawodach sprawia problem, tam było to bardzo dobrze ogarnięte.” - relacjonował nam Michał Marszałek. „Były dwie sceny - biała i czerwona, więc grupy w konkurencjach, gdzie startowało więcej osób, układały równolegle.” - kontynuował Witali.Najmniej entuzjastycznie zawodnicy ocenili salę. „Uczestników było bardzo dużo (ok. 170) a sala jednak trochę za mała na taką ilość.” - komentował tata najmłodszego z uczestników, Dominika, Bartłomiej Górny. „Było bardzo ciasno, nie dało się nigdzie przejść ani normalnie usiąść, ciężko mi było nawet kostki wyjąć z plecaka.” - dodaje Witali.
Dużym minusem były próby multiblinda - obydwie tego samego dnia. A do tego „zaczęliśmy grubo po 19 z powodu jakiegoś koncertu, czyli czekaliśmy ponad godzinę po zakończeniu zawodów. Wieczorem i tego samego dnia jest kompletnie bez sensu, bo taka próba jest z góry skazana na porażkę. Robiłem co mogłem, ale rzeczywiście nie dało się.” - skarżył się Witali, któremu takie warunki co prawda nie przeszkodziły w zdobyciu medalu ale widać, że druga próba była zdecydowanie poniżej poziomu tego zawodnika. „Jeśli chodzi o harmonogram, to ogólnie nie było żadnych opóźnień, często kończyliśmy 15-20 minut przed czasem. Ale jak zwykle na zawodach z Oliverem były bardzo duże opóźnienia przed finałem, to jest już trochę irytujące. I nie było żadnych nagród." - dodał na koniec Witali.
Jednak mimo tych niedociągnięć zawodnicy zgodnie stwierdzili, że była to bardzo pozytywna wyprawa. Zwłaszcza, że miejsce - stolica Węgier - jest bardzo ciekawe i urokliwe, o czym mogli się przekonać podczas zwiedzania tego pięknego miasta, w czym pomocny był znany wielu naszym zawodnikom i wielokrotnie biorący udział w polskich imprezach reprezentant Węgier - Istvan Kocza.
