Za nami Mistrzostwa Świata w Speedcubingu 2019. Tym razem, ze względu na lokalizację, na turniej wybrała się bardzo okrojona polska ekipa. Nasz kraj reprezentowało 9 zawodników: Dominik Górny, Jakub Kipa, Jan Zych, Łukasz Burliga, Michał Rzewuski, Tymon Kolasiński, Michał Mlostek oraz Adam i Jarosław Chodynieccy. Dwóch z nich - Jakub Kipa i Łukasz Burliga - walczyło o obronę tytułu z 2017 roku.
Niestety - nie udało im się ponownie zdobyć medali w swoich konkurencjach, a z Australii przywieźliśmy tym razem tylko dwa krążki. Obydwa zdobyte w pyraminxie przez naszych młodszych zawodników - Tymon Kolasiński średnią 2.40 s. zdobył złoto, a Dominik Górny wynikiem 2.77 s. wywalczył srebrny medal.
Tymon Kolasiński po bardzo dobrych występach w pierwszej i drugiej rundzie 3x3x3 nieco osłabł w kolejnych rundach i w finale zajął 7 miejsce (7.21 s.). Do finałowej szesnastki dostał się również Michał Rzewuski, który zajął ostatecznie 12 miejsce (7.76 s.). Obaj Panowie wywalczyli sobie miejsce w finale 4x4x4, gdzie zajęli odpowiednio 11 (Tymon - 28.65 s.) i 15 (Michał - 33.26 s.) miejsce. Michałowi setnych zabrakło do podium skewba (3.42 s.) i zajął 15 miejsce w finale OH (14.53 s.).
Jan Zych swoją przygodę z trójką zakończył na półfinale, gdzie wykręcił średnią 9.00 s. (i był trzecim z Polaków, którzy awansowali do półfinału). W swojej koronnej konkurencji - megaminxie - zajął w finale ósme miejsce (40.85 s.). Bardzo konsekwentni byli nasi feeterzy - zarówno w pierwszej rundzie, jak i w finale Kuba Kipa i Michał Mlostek zajęli odpowiednio 8 (35.57 s.) i 9 (36.19 s.) pozycję. Dla naszego najmłodszego reprezentanta Adasia Chodynieckiego, Melbourne było drugim po ubiegłorocznym Euro tak dużym turniejem - zanotował dobry występ, kilka nowych bestów i na pewno kolejną, porządną dawkę speedcubingowego doświadczenia.
Gratulujemy naszym zawodnikom wspaniałej walki i osiągniętych wyników i dziękujemy za godne reprezentowanie Polski na arenie międzynarodowej!
A poza wynikami... Więcej ujęć z podróży i pobytu 'naszych' w Australii znajdziecie w galerii zdjęć Tomasza Burligi. A o tym, jak to wszystko wyglądało na miejscu opowiedzieli nam vicemistrz świata Dominik Górny i towarzyszący mu w Melbourne tata Bartłomiej.
Bartłomiej: „Z mojej perspektywy widza właściwie nie mam się do czego przyczepić :) Organizacyjnie wszystko było bardzo dobrze. Harmonogram był jasny, dokładnie wiadomo było, kiedy będzie startował Dominik (w której grupie i o której godzinie), czym, oczywiście, byłem najbardziej zainteresowany :) Nie było też znaczących opóźnień w harmonogramie, w większości wszystko było punktualnie. Widoczność zawodników – tu zależy, jeśli ktoś układał w przednich rzędach wówczas widoczność była bardzo dobra (i nawet dało się takie ułożenie nagrać :)), ułożeń zawodników w dalszych rzędach właściwie nie było widać. Ratował trochę sytuację telebim, jednak nie zawsze pokazywał tego zawodnika, którego akurat chciało się obejrzeć. Wyniki szybko pojawiały się na cubecomps.com, więc z tym też nie było problemu (choć czasami cubecomps nie dawał rady :)). Bardzo fajna ceremonia otwarcia - widowiskowe wejście zawodników z flagami i bez zbędnego przedłużania. Także bardzo fajna oprawa finału 3x3x3 oraz końcowa dekoracja. Logistyka, czyli dojazd do miejsca zawodów, wyżywienie, itp. – wszystko było bardzo dobrze. Nie było też problemu ze znalezieniem miejsca do siedzenia zarówno w Sali rozgrzewkowej, jak i na widowni, gdzie odbywały się zawody. Jedyne, co nas zaskoczyło, to wyproszenie wszystkich i zamknięcie Sali rozgrzewkowej w niedzielę, przed rozpoczęciem finałów (o godz. 13.00). Stwarzało to problem, nie było za bardzo gdzie się rozgrzać przed finałowymi ułożeniami. I jeszcze ogólnie atmosfera – 10/10 :) jak dla mnie super! Czuło się atmosferę dużego wydarzenia.”
Dominik: „Scena – bardzo dobrze odizolowana od publiczności, co pozwalało skupić się na ułożeniach. Jednocześnie czuło się atmosferę dużego wydarzenia patrząc na widownię pełną kibiców. Sala rozgrzewkowa - nie było problemu ze znalezieniem miejsca do rozgrzewki (układania). Minusikiem było odległość od Sali zawodów (trzeba było zejść piętro niżej i jeszcze troszkę podejść) co powodowało, że trzeba było trochę wcześniej wychodzić na start swojej grupy. Plusem w tym wszystkim było, że w Sali rozgrzewkowej był wyświetlany stream i informacja o aktualnie startujących grupach, więc było mniej więcej wiadomo, kiedy iść na Salę zawodniczą. Bardzo mnie zdziwiło, że kazali opuścić Salę rozgrzewkową przed finałami w niedzielę. Finalnie przed finałem pyrki rozgrzewałem się w lobby. Sędziowanie, delegaci – nie spotkałem się z żadną negatywną sytuacją, z mojej perspektywy wszystko było ok. Ogólnie – mega dobre doświadczenie, bardzo dobra atmosfera, ocena ogólna – 9/10.”